On

 Smutek i żal pojawia się zawsze wtedy, kiedy on może liczyć na moją pomoc, a ja nie zawsze. 

Po urodzeniu dzieci nie został z nami w pierwszym okresie, nie wziął tacierzyńskiego. Dziś jak mówi o wyjeździe to zawsze jest to samo, nie mam kasy, to, że nie weżnie wolnego to oczywiste, a nawet jak już to od rana wisi na telefonie czy komputerze. 

Wszystkie płatności i rachunki na mojej głowie. Jak usłyszy ile za gaz czy prąd to tylko dostaję wiadomość "ile?" i to wszystko. Mam odłożone pieniądze, co miesiąc odkładam 500+ i to co mi się uda z pensji, on o tym nie wie. Nie wie bo się do tego nie dokłada i nie zamierzam mu o tym mówić. Zrobiłam dyspozycję na wypadek śmierci tylko po to by do dzieciaków trafiło więcej niż ze zwykłego podziału. 

Żyjemy obok siebie. Najśmieszniejsze jest to, że przez takie zachowanie rozwiódł się jego najlepszy przyjaciel. Ten sam schemat życia. Ona nie wytrzymała i złożyła pozew. Dziś się okazuje, że tata ma czas na zabieranie dzieciaków na wycieczki/wyjazdy. Jest ojcem jakiego potrzebowały dzieciaki. Szkoda, że nie przed rozwodem. Ja w sumie pomyślałam o tym samym, przeszło mi coś takiego przez głowę, że u nas w sumie też można było by to zrobić. 

Czy go kocham? Chyba już nie. To życie koło siebie spowodowało, że to uczucie się już wypaliło. Zresztą dwa ostatnie zdarzenia pokazały, że praca jest ważniejsza, że stawia ją ponad rodzinę, a to cholernie boli i robi coraz głębszą ranę. Zaproponowałam wspólny wyjazd, tylko my we dwoje. Powiedział nie, ale obiecał, że pojedziemy w innym terminie...tak zapewne nie będzie na to kasy, bo cały czas słyszę, że nie wie gdzie ona się rozchodzi. Na zimowe opony nie było, o płaceniu rachunku za telefon muszę przypominać i tak w kółko. 

Od miesięcy sam z własnego wyboru śpi na kanapie, tłumacząc to tym, że nie chce mnie/nas budzić budzikami które dzwonią wcześnie rano. Nie zawozi dzieci i nie odbiera ze szkoły czy zajęć dodatkowych. Nie pamięta, że dzieciaki je mają, zawsze jak pyta gdzie jesteśmy słyszę "no tak". 

Komentarze