Posty

Żal

Małżonek Ci proponuje wspólny wyjazd - tylko we dwoje, bez dzieci, nad morze lub w góry, do wyboru na weekend. Co robisz? Pewnie się cieszysz i już planujesz co i jak i się pakujesz i już wypisałeś urlop. A mój? Nie, chyba nie będę mógł. W przededniu ewentualnego wyjazdu no nie muszę jednak być w pracy...Obiecuję, że kiedyś Cię zabiorę, gdzieś w bliżej nie określonej przyszłości ... a tak na prawe nie wierzę, że kiedykolwiek, gdzieś i kiedyś :( Żal

Życie

Myślę, że on nas nie kocha...jak się przyjrzę innym związkom to tam jest inaczej, ojciec jest, uczestniczy w życiu dzieci, zabiera je gdzieś, spędzają razem czas. U nas jest to mega okazjonalnie. Nawet jak dzieciaki powiedzą, że go nie ma to on się wymiguje pracą.  Zachorowałam, na chorobę która wyniszcza - zawoził mnie tylko na chemię i koniec. Nie odbierał, nie był kiedy skręcałam się z bólu po niej. Był ze mną raz na tomografie (a miałam ich kilkanaście) i raz podczas jednej wizyty których odbyłam już kilkadziesiąt.  Podczas ponad miesięcznego pobytu w szpitalu był tylko dwa razy i tylko dlatego, że dzieciaki chciały i była zgoda na spotkanie.  Każdy dzień mija tak samo rano, odwóz dzieciaków do szkoły, praca, powrót, jakieś jedzenie, zajęcia dodatkowe,  spać. I tak przez cały tydzień. Po woli przestaje mieć na to siłę. I choć walczę i wierzę, że to co najgorsze, najcięższe i najtrudniejsze za mną to patrząc w przeszłość nie widzę przyszłości :(  Szkoda mi dzieciaków. Każda rozmowa

On

 Smutek i żal pojawia się zawsze wtedy, kiedy on może liczyć na moją pomoc, a ja nie zawsze.  Po urodzeniu dzieci nie został z nami w pierwszym okresie, nie wziął tacierzyńskiego. Dziś jak mówi o wyjeździe to zawsze jest to samo, nie mam kasy, to, że nie weżnie wolnego to oczywiste, a nawet jak już to od rana wisi na telefonie czy komputerze.  Wszystkie płatności i rachunki na mojej głowie. Jak usłyszy ile za gaz czy prąd to tylko dostaję wiadomość "ile?" i to wszystko. Mam odłożone pieniądze, co miesiąc odkładam 500+ i to co mi się uda z pensji, on o tym nie wie. Nie wie bo się do tego nie dokłada i nie zamierzam mu o tym mówić. Zrobiłam dyspozycję na wypadek śmierci tylko po to by do dzieciaków trafiło więcej niż ze zwykłego podziału.  Żyjemy obok siebie. Najśmieszniejsze jest to, że przez takie zachowanie rozwiódł się jego najlepszy przyjaciel. Ten sam schemat życia. Ona nie wytrzymała i złożyła pozew. Dziś się okazuje, że tata ma czas na zabieranie dzieciaków na wycieczki

Ja

 Pisarką nie jestem, ale mam potrzebę wylania z siebie tego co czuję... Ta potrzeba zrodziła się nie dawno, choć kiedyś pisałam bloga, też w trudnej życiowej sytuacji. Pisałam go by pomóc sobie, by dostać wsparcie od obcych osób, by szukać rozwiązań i tak na prawdę pomocy.  Coś o mnie: kobieta po 40-stce, mama dwójki dzieci, nieszczęśliwa w swoim życiu od dawna. Niestety, z boku jak w większości rodzin, szczęśliwa matka i żona. Ale jak czasem nie zawsze tak jest. Dlaczego? Chyba dlatego, że nie mam tak na prawdę wsparcia w nikim. Przyjaciółka po liceum odwróciła się, to były inne progi, kasa, chłopak wiec co dużo mówić poszłam w odstawkę. Tak było jej wygodniej. Na studiach były koleżanki ale po studiach nic się nie zachowało, każda poszła w swoją stronę. Nasza paczka jeszcze raz czy dwa się spotkała ale to tyle. Każde z nich miało swoich partnerów - ja nie. Każde szybko wyszło za maź, ja nie. Wic wiecie jak to jest - takich osób się mnie zaprasza. Nie byłam jakąś tam atrakcyjną konkur